abecelki2012
Administrator
Dołączył: 04 Paź 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:19, 23 Lis 2012 Temat postu: znalezione na blogachi w necie - różne wpisy dotyczace szkół |
|
|
Pierwszy - drastyczny:
W mojej podstawówce, choć wszyscy znali się od przedszkola, niekiedy ciężko było wytrzymać. W klasie wszyscy sobie dogryzali, donosili z byle powodu, czasem towarzystwo potrafiło się zwalić na ofiarę jak kałmuki na kobitę i np. otoczyć dziewczynę wrzeszcząc "Kaśka się zesrała!".
Potem poszliśmy do gimnazjum i naszą klasę rozbito po klasach od A do H, "żeby się klasy nie zwalczały" (sic!). Jeżeli sądziłem, że podstawówka była piekłem, to gimnazjum było jego siódmym kręgiem. Ćpanie, chlanie i przerażająca obojętność nauczycieli, przerzucanie odpowiedzialności na ofiary. To było miejsce typu "Chłopaki stąd zwykle idą do pierdla / Dziewczyny na autostrady".
Pod moim adresem leciały bluzgi i to również ze strony wulgarnych, agresywnych dziewcząt. Odszczekiwałem się "z rzadka a celnie", za co usłyszałem od nauczycielki - "jak ty się do dziewczyn odzywasz?". Odparłem spokojnie - "to nie są dziewczyny, to dziwki!". I zapadło wymowne milczenie. Jak widać - mołczanie znak sogłasija... Zawziąłem się, sprałem ze 20 osób. Potem poszedłem do liceum, na studia, mam pracę marzeń, ale koszty psychiczne były bardzo duże. Poszedłem tam jako osoba pogodna i otwarta, wyszedłem jako lękliwy, podejrzliwy, zamknięty osobnik z nożem w kieszeni, którego bym się nie zawahał użyć. Nie dziwię się osobie, która po latach, pracując w skarbówce, zemściła się na szkolnych oprawcach. Gimnazjum porażało skalą okrucieństwa, do którego zdolni są młodzi ludzie spuszczeni ze smyczy...
O przemocy w szkole trzeba jeszcze bardzo dużo mówić, skoro nawet od psychologów słyszałem "na pewno nie wszyscy tacy byli, na pewno były fajne osoby, to tylko ty tak ich widziałeś". Sorry, ale jak się pod gradem kul siedzi za cekaemem i prowadzi ogień, to trzeba pilnować, czy taśma równo idzie i czy jest woda w chłodnicy, a nie myśleć, czy wśród nacierających wrogów jest może jakiś pacyfista. Polecane częstokroć niereagowanie jest jedną z gorszych metod, gdyż rozzuchwala i tworzy bardzo proste warunkowanie - atakuję, nie ma reakcji, ergo - mogę, zielone światło, huzia na Józia. A przerzucanie odpowiedzialności na ofiarę jest po prostu sposobem na redukcję dysonansu poznawczego, bo zwykliśmy sądzić, że nikt nie jest (albo nie powinien być) gnębiony za nic. Łatwiej dorobić sobie ideologię, że ktoś się podłożył, niż zauważyć, że otaczają go mali sadyści
Cały tekst: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|